Marek – nowy początek po pięćdziesiątce
Marek (58 lat) przez całe swoje życie zawodowe pracował w magazynie dużej firmy. Zaczynał jako zwykły pracownik, z czasem awansował na brygadzistę. Przez wiele lat praca dawała mu poczucie stabilizacji i pewności – wystarczało na rachunki, rodzinne potrzeby i życie. Ale z czasem zaczęło być coraz trudniej. Zdrowie Marka coraz bardziej odmawiało posłuszeństwa. Długie godziny spędzone na nogach, dźwiganie i ciągły stres zaczęły go przytłaczać. W pracy pojawiały się młodsze osoby, bardziej sprawne i dynamiczne, a on czuł się coraz bardziej odsuwany na boczny tor.
Pewnego dnia przyszedł do niego przełożony i zaproponował wcześniejszą emeryturę. „Może to czas na odpoczynek?” – usłyszał. Marek wiedział, że to uprzejmy sposób na pozbycie się go z firmy, ale zgodził się. Po tylu latach pracy był zmęczony i miał wrażenie, że i tak nie dałby rady dłużej tak pracować.
Pierwsze tygodnie w domu były spokojne. Marek cieszył się, że nie musi już wstawać wcześnie rano ani tłumaczyć się z wyników. Ale po jakimś czasie zaczął odczuwać pustkę. Dzieci były już na swoim, żona zajmowała się swoimi sprawami, a on czuł, że utknął. Zaczął coraz więcej czasu spędzać przed telewizorem, a myśl, że „już nic nie osiągnę”, stawała się coraz bardziej przytłaczająca.
Syn opowiedział mu o jobcoachingu. Marek nie był przekonany – uważał, że w jego wieku nic już się nie da zrobić. Ale po kilku dniach namysłu postanowił spróbować.
Nasza praca skupiła się na tym, by Marek uwierzył, że wiek i wcześniejsze porażki nie muszą definiować jego przyszłości.
1. Odbudowa poczucia wartości:
Na pierwszych sesjach Marek mówił wprost: „Co ja mogę? Przepracowałem całe życie w magazynie. Nie mam szkoły, nie znam się na komputerach. Po prostu robiłem, co trzeba”. Wspólnie zaczęliśmy analizować jego doświadczenie. Okazało się, że przez lata nauczył się doskonale organizować pracę, współpracować z zespołem i radzić sobie z konfliktami – rzeczy, których wielu młodszych pracowników nie potrafi.
2. Realne kroki, a nie wielkie plany:
Marek nie chciał od razu rzucać się w nową pracę. Chciał po prostu spróbować zrobić coś, co będzie miało sens. Postanowił, że zacznie od dorabiania w weekendy jako pomocnik w lokalnej hurtowni. To był jego sposób na powrót do rytmu i sprawdzenie, jak radzi sobie z nowymi obowiązkami.
3. Przygotowanie na porażki:
Marek miał momenty, kiedy czuł, że nic się nie zmienia. Zdarzało się, że nie mógł znaleźć pracy przez kilka tygodni, a jego zdrowie znów dawało o sobie znać. W takich chwilach przypominaliśmy sobie, że zmiany wymagają czasu i cierpliwości.
Z czasem Marek znalazł pracę na pół etatu w lokalnym magazynie jako konsultant ds. organizacji. Pomagał w optymalizacji procesów, dzieląc się swoim wieloletnim doświadczeniem. Nie zarabia fortuny, ale czuje, że jest potrzebny. Wciąż zdarzają się trudne dni, ale Marek mówi, że największa zmiana zaszła w jego głowie – znów widzi sens w codziennym działaniu i wierzy, że nawet małe kroki mogą prowadzić do lepszego życia.