Syndrom poniedziałku czy lenistwa?
Dodano |Niedziela wieczór. Budzik ustawiony na 6:30, ale wiesz, że i tak pięć razy go przełożysz. W żołądku dziwne uczucie – jakby stres, jakby niechęć, jakby cichy głos w głowie mówił: „I znowu to samo…”
Poniedziałek rano. Wstajesz na ostatnią chwilę. W drodze do pracy masz jedną myśl: „Byle do piątku”. Przed wejściem do biura bierzesz głęboki oddech, a potem… zaczyna się maraton. Nie obowiązków, nie wyzwań, tylko maraton narzekania.
Bo przecież wszyscy narzekają.
Bo wypada mówić, że poniedziałki są do bani.
Bo lepiej brzmieć jak „ofiara systemu” niż ktoś, kto faktycznie lubi swoją pracę.
Ale przychodzi piątek. I nagle… cud! Masz więcej energii niż przez cały tydzień. Twój humor się poprawia, a stres znika jak ręką odjął. Może to nie praca Cię męczy, tylko to, jak o niej myślisz?
Czy naprawdę masz syndrom poniedziałku?
Większość ludzi mówi o „syndromie poniedziałku”, ale rzadko zastanawia się, co tak naprawdę za nim stoi. No bo co właściwie się zmienia między poniedziałkiem a piątkiem?
Praca ta sama.
Ludzie ci sami.
Biurko, komputer, kawa – wszystko identyczne.
Jedyna różnica to Twoje podejście.
Nie chodzi o to, że musisz kochać swoją pracę. Chodzi o to, czy przypadkiem sam sobie jej dodatkowo nie obrzydzasz.
Bo może:
– Masz złe nawyki i złe nastawienie. Wmawiasz sobie, że poniedziałek jest beznadziejny, zanim jeszcze się zacznie.
– Nie umiesz odpoczywać. W weekend zapominasz o wszystkim, ale zamiast się regenerować, zarzucasz się obowiązkami albo uciekasz w Netflixa do 3:00 nad ranem. A potem w poniedziałek budzisz się zmęczony i niezadowolony.
– Nie widzisz sensu w tym, co robisz. Jeśli Twoja praca to tylko sposób na opłacenie rachunków, nic dziwnego, że nie czujesz ekscytacji.
To nie poniedziałek jest problemem. Problemem może być to, co robisz przez resztę tygodnia.
Jak nie dać się „syndromowi poniedziałku”?
Jeśli chcesz, żeby poniedziałek nie był najgorszym dniem tygodnia, nie czekaj, aż coś się samo zmieni. Sam możesz to zrobić.
1. Zmień sposób myślenia już w niedzielę
Nie traktuj poniedziałku jak końca wolności. Zamiast tego zaplanuj coś miłego na początek tygodnia: dobrą kawę, śniadanie w ulubionym miejscu, rozmowę z kimś, kogo lubisz. Daj sobie powód, by nie zaczynać dnia od narzekania.
2. Ogranicz weekendowe „zabijanie czasu”
Maraton seriali do rana? Impreza, po której w poniedziałek ledwo żyjesz? Może to nie praca Cię dobija, tylko to, jak fatalnie zarządzasz swoją energią przez weekend.
3. Znajdź coś w swojej pracy, co Cię napędza
Nie musisz kochać swojej pracy, ale jeśli absolutnie nic w niej Cię nie interesuje, to jest problem. Nawet w najbardziej schematycznych obowiązkach można znaleźć coś, co daje satysfakcję – rozwój, kontakty, wpływ. Jeśli tego nie widzisz, może czas zastanowić się, czy jesteś we właściwym miejscu.
4. Przestań być biernym obserwatorem
Jeśli masz wrażenie, że każdy tydzień wygląda tak samo, to może czas coś z tym zrobić? Spróbuj nowego podejścia do zadań, weź na siebie coś, co Cię interesuje, naucz się czegoś nowego. Ludzie, którzy rozwijają się w pracy, nie mają czasu na odliczanie do piątku.
5. Nie daj się zbiorowej depresji
Ludzie w pracy lubią narzekać. To sposób na budowanie więzi, ale czy na pewno chcesz karmić się negatywną energią? Zacznij dzień od siebie, a nie od tego, co mówią inni.
Pytanie nie brzmi: „Czy lubisz swoją pracę?” Tylko: „Czy robisz coś, żeby ją lubić?”
Bo jeśli odliczasz dni do piątku i przez cztery dni w tygodniu żyjesz w trybie „byle przetrwać”, to może warto coś zmienić. Może to nie poniedziałek jest problemem, tylko Twoje podejście do własnego życia.
Bo wiesz co? Życie nie dzieje się tylko w weekendy.